the dark side: | fanart | fanfiction | characters |  

                                         the bright side:  | fanart | characters

                                                                   website: | news | archives | about | guest book | links

 

Jeśli masz pomysł na Fan Art, jakieś sugestie, pytanie, albo jeśli chcesz po prostu wyrazić swoją opinię na temat stronki - wyślij e-owl!

Lub napisz na GG - 3866095.  


 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

created and owned by matilda snape aka anks 2002-2005

 

{ Co NAPRAWDĘ zdarzyło się w Dolinie Godryka }

MatildaSnape

  Noc. Głęboka i cicha noc. W dolinie Godryka, skąpanej w świetle księżyca, wszyscy zdawali się spać spokojnie. Nic nie zapowiadało tych tragicznych zdarzeń, które akurat dzisiaj miały mieć miejsce. 
  Na skraju lasu ktoś się aportował - dwóch wysokich mężczyzn w kapturach zwróciło się w stronę doliny.
  - Panie, tam jest ich dom – powiedział jeden z zakapturzonych, wskazując palcem jakąś chatę w dole.
  - Tak... Już czas – odezwał się zimny głos drugiej postaci - jego ton przywoływał na myśl upiorny śmiech, jakim miał wybuchnąć już niedługo. Obaj mężczyźni deportowali się i aportowali przed celem swojej wyprawy – domem Lily i Jamesa Potterów.

***
  - Lily, on już tu jest! Zabieraj Harry’ego i uciekaj – syknął młody mężczyzna, patrząc w ciemność przez okno pokoju na piętrze. Czuł obecność niewyobrażalnego zła. Bał się.
  - Nie, James, nie zostawię cię samego... – szepnęła drżącym głosem dziewczyna, tuląc do piersi śpiące niemowlę. Całą noc powtarzali sobie, co doradził im Dumbledore, a co mieli zrobić na wypadek ataku. Teraz, w obliczu niebezpieczeństwa, cały plan trafił w łeb.
  - Lily, proszę... Nie tak się umawialiśmy! Ja go zatrzymam... Ty musisz zabrać stąd Harry’ego. On jest najważniejszy... – Czarnowłosy mężczyzna w dużych prostokątnych okularach zbliżył się do młodej kobiety i spojrzał jej głęboko w oczy. – Lily... Nie martw się... Wszystko będzie dobrze, tylko uciekaj. 

  Z dołu dobiegł ich huk wysadzanych zaklęciem drzwi. Oboje z przerażeniem zwrócili się w kierunku pochodzenia dźwięku . James ujął ją delikatnie za ramiona.
  - Lily... Kocham cię... Pamiętaj o tym – ucałował ją w czoło i wybiegł z pokoju w kierunku zbliżających się odgłosów kroków. Lily stała sparaliżowana z wzrokiem utkwionym w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą stał jej mąż. Serce waliło jej jak oszalałe. Zdołała tylko skryć się za szafą. Chłopiec w jej trzęsących się ramionach spał głęboko, zupełnie nieświadomy tego, co nadchodziło z dołu.

***
  James zbiegł na dół. Ostatnim spojrzeniem w górę schodów pożegnał się ze swoją ukochaną. Od dłuższego czasu miał straszne przeczucia, które niejednokrotnie budziły go po nocach. Bał się, ale wiedział, że musi to zrobić. 
Drżącą ręką wyciągnął z kieszeni różdżkę i zacisnąwszy zęby, ruszył powolnym, ale zdecydowanym krokiem w ciemną otchłań korytarza. Nie oświetlał sobie drogi. Księżyc mu wystarczał. 
  - A więc znowu się spotykamy, Jamesie Potterze... – odezwał się cichy głos. James zatrzymał się i wyciągnął różdżkę w kierunku, skąd dochodził. Z mroku bocznego pomieszczenia wysunął się szczupły mężczyzna. Na głowie miał kaptur.
  - Co tu robisz, kimkolwiek jesteś? Tu jest Voldemort! – syknął James, cofając się na wszelki wypadek i trzymając swoją różdżkę w pogotowiu.
  - Nie poznajesz mnie? Szkoda... – Tajemniczy osobnik niedbałym ruchem zrzucił kaptur. Promienie księżyca oświetliły mu twarz.
  - Severus Snape! – niemalże krzyknął James. Mężczyzna o kruczoczarnych włosach uśmiechnął się ironicznie i oparł o ścianę.
  - Tak, to ja - a widząc mieszaninę przerażenia i głębokiego szoku na twarzy Jamesa, dodał - Co, nie spodziewałeś się mnie tutaj? Jako zaufany Death Eater Czarnego Pana towarzyszę mu w jego najważniejszych misjach. Domyślasz się, co go sprowadziło tutaj, Potter?
  James nie wiedział, co robić. Musiał się spieszyć, musiał powstrzymać Voldemorta. Tylko jak? Ku jego zdumieniu Severus Snape spoważniał.
  - Nie zatrzymasz go... – powiedział cicho. – On już tam jest... Zaraz zamorduje ją i to dziecko... (A widzicie? Już przed 5 tomem wiedziałąm, że musi być coś takiego Legilimens :P I że Sev umie się posługiwać :D - dop. Matildka)
  Death Eater obnażył zęby w obleśnym uśmiechu satysfakcji. Pierwszym od tak bardzo dawna. James nagle zdał sobie sprawę z tego, co się dzieje.
  - Harry! Lily! – szepnął dramatycznie i ruszył w kierunku schodów. Snape natychmiast wyciągnął swoją różdżkę.
  - Expeliarmus! 
  Zaklęcie podcięło Jamesowi nogi, a jego jedyna broń poleciała prosto do rąk Death Eatera. 
  - Nie uda ci się... – powiedział Severus, chowając zdobycz do kieszeni swojej szaty. James otarł krew z przeciętej wargi i odwrócił się, nie podnosząc z ziemi.
  - Dlaczego to robisz? Co ja ci takiego zrobiłem? – zapytał z desperackim wyrzutem. - Przecież nie możesz mnie aż tak nienawidzić z powodu szkolnych żartów!

  Twarz Snape'a wykrzywił chichot szaleńca, oczy mu się rozszerzyły a głos stał się na chwilę głośniejszy i dostojniejszy - Nienawiść zachowuję dla wrogów na poziomie. Dla ciebie mam tylko pogardę! 

  Zrobił krok w jego stronę, wciąż z różdżką w wyciągniętej ręce. 
  - Odbiorę ci wszystko, co kochasz, tak jak ty to zrobiłeś mnie – szepnął ledwo słyszalnie.
  - O co ci chodzi? – warknął James, jeszcze raz rzucając okiem na schody i wsłuchując się w dochodzącą z góry ciszę.
  - Odebrałeś mi ją... – powiedział przez zaciśnięte zęby Severus. – Musiałeś się pojawić... Ty, który nie masz za grosz rozumu, panoszyłeś się po szkole i mamiłeś swoimi gadkami, kogo chciałeś. Kogo potrzebowałeś...
  - Nikogo nie mamiłem! – zawołał James, wstając. – A jej już w ogóle!
  Severus odgarnął czarne kosmyki z twarzy (Po prostu musiałam walnąć ten text! – Mati), nie przerywając kontaktu wzrokowego ze swoim wrogiem.
  - Gdyby nie ty, ona byłaby ze mną... – szepnął, a oczy mu zabłysnęły. Nagle z góry dobiegł ich kobiecy krzyk.
  - Lily! – zawołał James zadzierając głowę i zacisnął zęby. Potem zwrócił się do Snape’a – Pozwól mi chociaż o nią walczyć!
  Death Eater opuścił lekko różdżkę, jakby się zawahał. Spojrzał w górę i przygryzł wargę.
  - Snape, opamiętaj się! Chcesz mieć na sumieniu śmierć dziecka? Tego chcesz? 
  Severus odwrócił wzrok.
  - Ono musi zginąć.
  James nie wytrzymał - skoczył desperacko na Snape’a i zbił go z nóg. Mocowali się tak przez chwilę, aż w końcu James przygniótł chudego mężczyznę do ziemi.
  - Oddaj mi różdżkę... – wydyszał, pochylając się nad nim. Severus, nadal leżąc, bez słowa sięgnął do kieszeni. Jego własna różdżka leżała w zasięgu jego drugiej ręki. James chwycił swoją broń i spojrzał z obrzydzeniem na bezwolnego Death Eatera.
- Nie byłbyś jej wart... – syknął, przygniatając go jeszcze bardziej. Snape obnażył zęby i zebrał w sobie resztki sił, by chwycić swoją różdżkę. Zrzucił z siebie Jamesa zaklęciem tak mocno, że ten uderzył w ścianę. Znowu go rozbroił.
  - To ty na nią nie zasługujesz! – warknął Severus, podchodząc do niego z wyciągniętą i uzbrojoną ręką. James podniósł się odrobinę i spojrzał na niego z pogardą.
  - Jak możesz służyć komuś takiemu jak Voldemort? - wyszeptał. – Współczuję ci... Jesteś głupi i ślepy... 
  - MILCZ! – zawołał Snape, a oczy płonęły mu wściekłym blaskiem. Różdżka w jego ręce drżała złowieszczo. – Zrobię to, jeśli mnie do tego zmusisz... 
James go nie słuchał.
  - Jesteś po prostu żałosny – wycedził przez zaciśnięte zęby, patrząc mu prosto w oczy. Death Eater nie wytrzymał.
  - AVADA KEDAVRA! – zielone światło trafiło skulonego pod ścianą młodego mężczyznę. Severus dopiero po chwili opuścił różdżkę, rzężąc. Leżący u jego stóp James zdążył jeszcze wyszeptać:
  - Jeśli choć trochę kochasz Lily, ratuj ich oboje... – i zamknął oczy. Death Eater wpatrywał się w trupa, dopóki nie dotarło do niego, co zrobił. 
  Miał nie zabijać. Przecież to sobie obiecał. 
  Znowu dobiegł go kobiecy wrzask. Przeraźliwy i nieludzki.
  Spojrzał w górę.
  Zacisnął dłoń na różdżce i ruszył po schodach. Dokonać tego, co niemożliwe.

***
  Wpadł do pokoju przez otwarte drzwi. Za późno.
  Młoda kobieta o kasztanowych włosach leżała martwa w kącie pod ścianą, ale nadal trzymała w objęciach płaczące dziecko. 
  Lord Voldemort zbliżał się do małego chłopca.
  - AVADA... – zaczął, a z jego różdżki popłynęło kilka zielonych iskier.
Severus nie panował nad sobą. Chciał za wszelką cenę ochronić to dziecko. Dla niej.
  - Nie!!! – krzyknął i niespodziewanie dla samego siebie wycelował zaklęciem śmierci w Czarnego Pana.
  - ...KEDAVRA! – zdążył jeszcze dokończyć Voldemort i odwrócił się w stronę Snape’a.
  Nagle stało się coś dziwnego. Klątwa Voldemorta odbiła się od Harry’ego, złączyła z Kedavrą Severusa i uderzyła w Czarnego Pana. Voldemort zaczął krzyczeć i wić się w konwulsjach. Jego ciało pokryło się świetlistymi szparami, które zaczęły się powiększać. Severus przyległ do ściany.
- Zapłacisz mi za to, Severusie Snape! – wykrzyczał Voldemort w ostatnim paroksyzmie bólu, poczym rozpłynął się w nocnym powietrzu. W pokoju zrobiło się okropnie cicho i ciemno. Jedynie księżyc sączył swe światło przez otwarte okno.
  Severus stał w bezruchu pod ścianą. Nogi miał jak z waty. 
  W drugim końcu pokoju płakało dziecko. Spojrzał w jego stronę. Wciąż leżało w objęciach swojej matki. Podszedł do nich ostrożnie i przykląkł. Poczuł, że oczy zaczynają go kłuć. Machinalnie przetarł je wierzchem dłoni. 
  Popatrzył z niedowierzaniem na martwą dziewczynę, a potem delikatnie wziął jej niemowlę na ręce i przysiadł obok, aby je uspokoić. 
  Dziecko. Chłopiec. Syn jego ukochanej Lily i jego największego wroga, Jamesa Pottera. Jego porażka.

  Na czole chłopca coś błyszczało. Severus odgarnął mu z niego włosy i zobaczył to. Bliznę. Błyskawicę.
  Zaczął kołysać swoją małą porażkę w ramionach, dopóki nie zdał sobie sprawy z tego, co robi. Był w szoku. Położył chłopca delikatnie w jego kołysce i przyglądał mu się przez chwilę. On też na niego patrzył. Patrzył na niego tymi wielkimi zielonymi oczami, które tak kochał. Zdawały się go pocieszać. Maluch wyciągnął do niego swoje rączki.
  Nie, to wszystko przez niego. Przez to dziecko zginęła Lily. Ale w jego żyłach płynie jej krew. Nie mogę go zabić.
  Nagle Snape usłyszał jakieś odgłosy. Ktoś wszedł do domu.
  Mężczyzna odwrócił się i podszedł do Lily. Uklęknąwszy, chwycił jej zimną, tak drogą mu dłoń i ucałował ją. 
  Nie chciał opuszczać Lily, ale musiał. 
  Spojrzał na nią po raz ostatni i wstał. W ustach czuł gorycz smutku.
  Kroki robiły się coraz głośniejsze. Ktoś szedł po schodach.
  Severus założył kaptur i wyjrzał ostrożnie z pokoju. Potem pobiegł w przeciwną stronę, by ukryć się w mroku i zobaczyć, kto idzie. Broń trzymał w pogotowiu.
Po schodach powoli i ciężko wszedł Syriusz Black z różdżką w dłoni. Był okropnie blady, a twarz miał pozbawioną wyrazu. Kiedy wszedł do pokoju Harry’ego, Snape zaklął cicho i aportował się w pobliskim lasku. Nadal było ciemno, chociaż niebo na wschodzie zaczęło się rozjaśniać. Wokoło panowała martwa, ale jakże przenikliwa cisza.
  Były Death Eater zrzucił kaptur i oparł się ręką na drzewie.
  Znowu poczuł, że kłują go oczy. Nie powstrzymywał ich.
  Po policzkach pociekły mu łzy. 



A/N: No, moi drodzy :] FF przeleżał na kompie chyba 1,5 roku, a przypomniałam sobie o nim tylko dlatego, że rozmawiałyśmy z Psyszką na jakiś podobny temat. FF ten wydał mi się wtedy żałosny, ale jak go zobaczyłam ponownie - nie jest taki zły. Oczywiście, z perspektywy czasu (czyli wydania 5 tomu) musiałam dodać parę rzeczy, bo dopiero teraz wiemy, że James Potter w istocie był totalnym idiotą i dręczył Seva. Dumna jestem natomiast z faktu przywołania u Seva umiejętności czytania w myślach - od 5 tomu zwanego potocznie Legilimens :] Generalnie rzecz biorąc, powiedzmy, że ten ff nie do końca odzwierciedla mój pogląd na faktyczne wypadki 31 października 1981, ale myślę, że jest dość spójną teorią :] Hope you enjoyed it. PS. W wypowiedzi Seva wykorzystałam jednego z moich znajomych, który przysłał mi kiedyś specyficznego smsa. Ci co mają wiedzieć, wiedzą.